Jak zwykle punktualnie

Krzysztof poprawił nieco przekrzywioną, służbową marynarkę, a następnie spojrzał na stary, wysłużony zegarek, który dostał jeszcze od ojca.

– Jak zwykle punktualnie. – Powiedział sam do siebie.

Miarowy stukot kół rozpędzonego pociągu zagłuszał leniwy krok Krzysztofa, który podążając w kierunku ostatniego wagonu, zaglądał do, w większości, pustych przedziałów. O tej porze roku niewiele osób decydowało się na podróż pociągiem.

Kolejny przedział nie był pusty. Przez przeszklone drzwi Krzysztof ujrzał kobitę usiłującą bezskutecznie zapanować nad dwójką rozbrykanych chłopcow. Na oko sześć i osiem lat, ale Krzysztof nigdy nie był dobry w ocenianiu wieku. Na przeciw kobiety siedział mężczyzna, przeglądający ostatnie strony gazety.

– Ciekawe, czy nasi znów dostaną, tak jak ostatnio na wyjeździe. – Przemknęło Krzysztofowi przez myśl, gdy przeczytał tytuł artykułu \”Dziś towarzyski mecz Polska-Finlandia\”.

Pod oknem siedział jeszcze jeden mężczyzna pogrążony w lekturze książki. Krzysztof powoli rozsunął drzwi przedziału i wszedł na pół kroku do środka.

– Dzień dobry państwu, poproszę bilety do kontroli. – Wypowiedział powtarzaną od lat formułkę, która cisnęła mu się na usta już nawet, gdy prywatnie się z kimś witał.

Zaskoczeni pojawieniem się nowej osoby w przedziale, chłopcy przerwali na chwilę przepychanki między sobą, a ich rodzicielka podała trzy bilety.

– Dziękuję. Miłej podróży. – Rzekł Krzysztof oddając po chwili bilety. – \”Zbrodnia i Kara\”. Ciekawa powieść. – Pomyślał, gdy dostrzegł tytuł książki, podczas, odbierania biletu od pasażera spod okna.

Mężczyzna, który jeszcze przed chwilą przeglądał najświeższe wiadomości sportowe, nerwowo przeszukiwał kieszenie spodni i marynarki.

– Chyba mnie okradli! – Stwierdził po chwili. – Nie mogę znaleźć portfela, do którego schowałem bilet. Jestem pewien, że wkładałem go do tylnej kieszeni spodni.
– Proszę się uspokoić i jeszcze raz sprawdzić. – Krzysztof słyszal podobne teksty już wielokrotnie.
– Niestety. Nie ma. – Mężczyzna jeszcze raz przeszukał kieszenie.
– W takim razie będę musiał wypisać panu karę. – Spokojnym głosem zakomunikował Krzysztof.
– Toż mówię panu, że mnie okradli. Nie mam nawet jak zapłacić. Wszystkie dokumenty…
– Zatem… – Krzysztof zamyślił się, po czym spojrzał na swój stary, wysłużony zegarek. – Proponuję, by opuścił pan pociąg na najbliższej stacji. Za chwilę będzie…
– Dobrze. – Przystał na tę propozycję mężczyzna, po czym zaczął na głos rozmyślać. – Pewnie jak wracałem z toalety, ten szczyl, co na mnie wpadł, gwizdnął mi portfel. Tak! To na pewno wtedy…

W czasie tego monologu Krzysztof odprowadził mężczyznę do drzwi wagonu, po czym otworzył je i wychylił głowę. W oddali zamajaczyła biała tablica stacyjna z nazwą miejscowości. Krzysztof cofnął się i w oczekiwaniu na stację, oparł się o kabinę toalety. Po chwili pociąg wjechał na perony stacji. Krzysztof szybkim, zdecydowanym ruchem złapał mężczyznę za bark i wypchnął z rozpędzonego pospiesznego, relacji Gdynia-Warszawa, który akurat w tej miejscowości się nie zatrzymywał.

– Cholerni gapowicze! – Mruknął pod nosem. – to już trzeci dzisiaj, a jeszcze dwa wagony do sprawdzenia.

Krzysztof poprawił nieco przekrzywioną, służbową marynarkę a następnie spojrzał na stary, wysłużony zegarek, który dostał jeszcze od ojca.

– Jak zwykle punktualnie. – Powiedział sam do siebie.

Wrocław, 2005-07-31

Comments

comments