– Łomatkoicórko! Mówię Ci, jaki miałem sen. Normalnie koszmar jakiś.
– Co się stało?
– Śniło mi się, że leżę sobie na łóżku, prawie zasypiam, a tu nagle spod niego wyskakuje jakiś człowiek, wydając z siebie nieartykułowane dźwięki. Ja go wtedy „pac!” książką, która leżała na stoliku. On mnie wtedy „chap!” zębami za nogę. Ja w krzyk a on w jeszcze większy… I wtedy się obudziłem…
– No, nieźle. Ja bym się chyba posikał ze strachu, gdyby mnie się coś takiego przyśniło.
– Umm… Ja też… Ale zmieniając temat… Ty dziś wyskakujesz z szafy, czy ja?
– Lepiej ty. Ja go dziś zaskoczę zza kotary. Tego się szczyl nie będzie spodziewał. Pewnie jak zwykle każe matce sprawdzić pod łóżkiem. He, he…
– Może być. Spróbuj tego triku z wywracaniem głowy na drugą stronę. Nawet mnie ostatnio prawie przestraszyłeś.
Każdy z potworów udał się do swojej kryjówki, sprawdzając ostrość zębów i pazurów. Po kilkudniowej przerwie Wojtuś nie będzie się niczego spodziewał i jak dobrze pójdzie, znów zmoczy łóżko.
Wrocław-Warszawa, 2009-04-20