Kawalerka

– Dzień dobry. Pani Kasia, prawda?
– Raczej dobry wieczór. Tak, to ja – odpowiedziała, na oko dwudziestoośmioletnia kobieta, szerzej otwierając drzwi. – Naprawdę strasznie pana przepraszam, że zaproponowałam tak późną porę, ale musiałam zostać dłużej w pracy, a jeszcze dziś, mam nadzieję, wyjeżdżam z miasta. Proszę, zapraszam do środka.
– Przyznam, że cena wynajmu jest niezmiernie atrakcyjna. Nawet jak na kawalerkę.
– Panie Grzegorzu – Katarzyna uśmiechnęła się szeroko, – jak mówiłam, dziś chciałabym stąd uciec. W związku z tym, mam nadzieję jak najszybciej podpisać umowę najmu. Nawet kosztem niższego zysku. Oczywiście w granicach rozsądku. Zaproponowana przeze mnie kwota nie podlega negocjacji.
– No dobrze, Zostawmy to na razie. Dla mnie to tym lepiej. Możemy obejrzeć mieszkanko?
– Naturalnie. Po to przecież pan przyszedł – Katarzyna jedną ręką odsunąwszy kurtynę z koralików, drugą uczyniła gest zapraszający gościa, z krótkiego przedpokoiku, do środka. – Proszę nie zdejmować butów. Tutaj mamy pokoik, na prawo jest łazienka, a tam w rogu wejście do kuchni. Proszę się nie krępować, a jeśli będą jakieś pytania, z przyjemnością odpowiem.

Grzegorz rozejrzał się po pokoju. Niezbyt duży, ale sensownie urządzony. Po jednej stronie stały dwie szafy, komoda a za nimi znajdowały się drzwi do kuchni. Kuchnia, jak na tak małą przestrzeń, jaką sobą reprezentowała, zdawała się nie być urządzana przypadkowo, ale z rozmysłem. Jeden szczegół zwrócił jednak uwagę Grzegorza.

– Pani Kasiu, nie widzę lodówki, a w ogłoszeniu była wymieniona.
– I jest – zaszczebiotała kobieta, wyraźnie zadowolona. Otwierając jedną z szafek, stojących na podłodze, ukazała białe, charakterystyczne oświetlone wnętrze. – Zastała zabudowana, a jej blat wykorzystuję jako dodatkową przestrzeń roboczą.

Chyba trzeba będzie zmienić nawyki. Ciężko będzie, jak dotąd, raz w tygodniu zapchać lodówkę w połowie piwem, a w połowie jedzeniem i wegetować tak do kolejnych zakupów – pomyślał Grzegorz.

– Nie za ciasno tu dla dwóch osób? – spytał wracając do pokoju.
– Nie wiem. Mieszkam tu sama, ale dwie osoby się zmieszczą. Co prawda to nie Wersal, ale dałoby się mieszkać.
– Wydawało mi się, że w przedpokoiku widziałem męskie buty – Grzegorz zbliżył się do koralików odgradzających pomieszczenia. – Musiało mi się jednak coś przywidzieć – dodał po chwili wpatrując się w pustą podłogę.
– Gdyby ktoś tu jeszcze mieszkał, z pewnością bym o tym wiedziała. Trochę ciężko się tu gdzieś ukryć.

Wzrok Grzegorza padł na zamknięte drzwi łazienki. Jedynego pomieszczenia, którego nie odwiedził. Mógłby przysiąc, że gdy zamierzał ściągnąć swoje znoszone adidasy i wzrokiem szukał miejsca, gdzie je postawić, widział stojące męskie buty. Ani na moment nie stracił Katarzyny z oczu. Jeśli więc nie miał omamów co do butów…

– Mogę jeszcze zajrzeć do łazienki? – spytał kładąc dłoń na klamce.
– Naturalnie. Proszę się tylko nie przestraszyć prania. Nie zdążyłam go ściągnąć po powrocie.

Z napiętymi wszystkimi mięśniami Grzegorz powoli nacisnął klamkę i starając się wyglądać nonszalancko, pchnął drzwi. Nic się nie stało. To znaczy nic niezwykłego. Drzwi się otworzyły, ale nikt nie wyskoczył, a omieciona szybkim spojrzeniem łazienka, zgodnie ze słowami Katarzyny, również nie miała sposobności ukryć nawet małego dziecka. Nawet bardzo zdesperowanego, żeby skryć się w bębnie pralki, która gdyby była nieco mniejsza, mogłaby uchodzić za zabawkową. Najwidoczniej jednak te buty mu się przywidziały.

Łazienka, podobnie jak kuchnia i pokój zagospodarowywała wszelką możliwą przestrzeń, wartą zagospodarowania. Nie ma co ukrywać. kawalerka trafiała w potrzeby Grzegorza a jeszcze bardziej w jego możliwości.

– Pani Kasiu, muszę przyznać, ze podoba mi się. Wciąż jednak nie mogę uwierzyć, że chce je pani wynająć za tak niską cenę. Gdzie jest haczyk?
– Rozumiem, że jest pan na tak? – kobieta podeszła do laptopa i nacisnęła klawisz. W jednej z szafek rozległ się dźwięk biegającej raz w lewo, raz w prawo głowicy drukarki atramentowej. – Nie ma haczyków. Czy gdybym powiedziała, że chcę miesięcznie o sto czy dwieście złotych więcej, zdecydowałby się pan?
– Musiałbym się zastanowić.
– I pewnie odpowiedź dostałabym jutro, pojutrze, a może wcale. Mówiłam, że jeszcze dziś chciałam się stąd wydostać, a sprzedaż lub wynajem mieszkania jest tego warunkiem – Katarzyna otworzyła szafkę i wyjęła zadrukowane kartki. Podpisała i podała Grzegorzowi. – Na sprzedaż, tym bardziej w satysfakcjonującym mnie terminie, nie mam co liczyć, więc pozostaje wynajem.

Grzegorz przeczytał umowę, wypełnił swoimi danymi podanym mu długopisem i zawiesił rękę nad wykropkowaną linią z podpisem „najemca”. Rozejrzał się jeszcze raz dookoła i podpisał papier.

– Dziękuję – westchnęła z ulgą Katarzyna, – i przepraszam. To naprawdę jedyny sposób, żeby się stąd wyrwać. Telefon do pizzerii, spożywczaka i kilka innych, które ci się przydadzą masz na wewnętrznej stronie drzwi szafki nad lodówką. O pieniądze się nie martw – są w szufladzie biurka. Resztę szybko sam pojmiesz. Przepraszam!

Katarzyna przebiegła przez koralikową kotarę zostawiając oniemiałego i zaskoczonego jej naglą zmianą sposobu bycia, Grzegorza. Zanim zdążył powiedzieć choćby słowo, usłyszał trzask drzwi wejściowych. Gdy oszołomienie minęło wyskoczył za Katarzyną na przedpokój i stanął jak wryty. Za sobą miał sznurki nanizanych koralików. Po lewej i prawej stronie znajdowały się ściany. Drzwi, które powinien mieć przed nosem, również były ścianą. Dokładnie zbadał wszystkie trzy, ale po klamkach, wizjerach a nawet głuchych odgłosach, świadczących o tajnych przejściach i pustych przestrzeniach po drugiej stronie, nie było nawet śladu.

Grzegorz oparł się plecami o ścianę, gdzie był pewny, że powinna znajdować się przynajmniej jedna para drzwi, przez które tu wszedł, po czym osunął się na podłogę. jego wzrok padł na stojącą męską parę butów. Poderwał się na równe nogi i poszedł szybkim krokiem do pokoju. W szafkach znalazł trochę męskich, trochę damskich ubrań. Wyglądały jakby należały co najmniej do czterech czy pięciu różnych osób. Różniły się zarówno stylem jak i rozmiarem.

Usiadł przed laptopem.

– Co to znaczy, że „to jedyny sposób, żeby się stąd wyrwać”?

Poruszył myszką, wyłączając wygaszacz ekranu. Wszystkie karty przeglądarki zawierały otwarte strony z ogłoszeniami najmu mieszkania. Kursor migał w polu treści ogłoszenia. Rozpoczął pisanie. „Wynajmę kawalerkę przy…”. Nie, nie tak. Skasował całość. Postanowił, że ogłoszeniami zajmie się później.

– Halo, pizzeria? Poproszę dużą margheritę z dostawą pod adres…

Wrocław, 2014-05-03

Comments

comments