Rozmowa kwalifikacyjna

– Proszę siadać. – Mój potencjalny pracodawca wskazał mi krzesło naprzeciw biurka.- Pozwoli pan, że jeszcze raz przejrzę pańskie CV i list motywacyjny?

– Bardzo proszę. – Odpowiedziałem, choć obaj doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nie było to pytanie.

Gabinet był urządzony bardzo schludnie, funkcjonalnie i elegancko. Nie było mowy o jakichkolwiek zbędnych rzeczach. Rolety były szczelnie zasłonięte, tak że nie mogłem podziwiać widoku zza okna. Natomiast na ścianach…

– No tak… – Rozpoczął z namysłem mój rozmówca, przerywając mi zwiedzanie wzrokiem swojego gabinetu. – Nie najgorzej. Rzekłbym nawet, że wygląda dość obiecująco. Ale proszę mi powiedzieć, co tak naprawdę skłoniło pana aby właśnie do nas złożyć podanie o pracę?

– Wie pan… – Nie spodziewałem się takiego pytania, co dało się wyczuć w moim niepewnym głosie. – Państwa firma ma bardzo długą tradycję… Właściwie istnieje chyba od zawsze. – Próbowałem zyskać na czasie. Mój rozmówca się uśmiechnął. – Cieszy się ogromnym poważaniem. Pomyślałem, że mógłbym się przydać. Kiedyś pracowałem w rzeźni, więc mam już pewne doświadczenie…

– Wiem. Napisał pan o tym w CV. A poza tym? Czy torturował pan kiedyś ludzi, przypalał pięty rozżarzonym żelazem, polewał plecy roztopionym ołowiem, wkładał ich dłonie do rozgrzanego oleju, wbijał szpilki pod paznokcie albo coś w tym rodzaju?

– Jeśli o to chodzi, to… Nie… – Zrobiło mi się wstyd, że w CV mogłem się pochwalić jedynie jakąś marną rzeźnią. – Ale kiedyś polałem mojej siostrze plecy woskiem. – Przypomniałem sobie kilka zdarzeń z dzieciństwa. – A na lekcji matematyki wsypałem koledze za koszulę pół słoika czerwonych mrówek…

– Dobrze. Widzę, że ma pan zapał nie najgorsze kwalifikacje i bardzo panu zależy na tej pracy. Poza tym nie przyszło wiele zgłoszeń, zatem przyjmiemy pana na próbę, na… Powiedzmy trzy miesiące. Potem zastanowimy się, co dalej. Zgoda?

– Oczywiście! – Zerwałem się szczęśliwy z krzesła. – Bardzo panu dziękuję. Dam z siebie wszystko.

– Nie wątpię. W takim razie to jest klucz do pańskiego gabinetu. Pokój 664. Znajduje się zaraz po prawej. Tuż koło mojego. – Nie mogłem uwierzyć we własne szczęście odbierając klucz od mojego własnego pokoju. – Biuro prezesa jest na końcu korytarza, ale pańskim przełożonym będę ja i to do mnie proszę się zwracać z wszelkimi problemami. Teraz proszę sobie obejrzeć swój nowy pokój a za jakąś godzinę przyjdę, podpiszemy niezbędne dokumenty, oprowadzę pana po firmie oraz przedstawię zakres obowiązków.

Uścisnęliśmy sobie dłonie i wyszedłem. Jeszcze raz spojrzałem na zamknięte już drzwi nowego przełożonego i odczytałem tabliczkę

665
J.M. Rokita

– „Jego Magnificencja”… – Zamyśliłem się – Ciekawe, co będzie na moich? „Edek” brzmi cokolwiek durnowato.

Spojrzałem jeszcze na ozdobne drzwi samego prezesa, gdzie pobłyskiwał jedynie numer pokoju „666”, a następnie udałem się obejrzeć swój nowy gabinet.

Wrocław, 2006-02-17

Comments

comments