Ciąża

O dziecko staraliśmy się z żoną od dawna. Jednakże tych pięć lat conocnych, nie powiem – nie bez przyjemności, starań spełzało na niczym. Tym większa była więc nasza radość, kiedy test ciążowy wypadł pozytywnie. Jednak nie popadając w przesadną euforię, mając na uwadze, że test nie daje stuprocentowej pewności, udaliśmy się do lekarza. Doktor Panaka, potwierdziła wynik testu.

– Gratuluję. Za osiem miesięcy i około tydzień będziecie państwo rodzicami – powiedziała.

Nie muszę chyba mówić, że naszemu szczęściu nie było końca. Już zaczęliśmy podejrzewać, że któreś z nas jest bezpłodne, aż wreszcie się udało.

Tak mijały dni i tygodnie… Były poranne nudności, brzuszek robił się coraz okrąglejszy, i pojawiły się dziwne zachcianki jak kiszona kapusta z dżemem i gotowanymi jajkami…

Wszystkie testy wypadły pomyślnie. Dziecko wydawało się być, dzięki Bogu, zdrowe.

Uwielbiałem kłaść swoje dłonie na tym brzuszku, skrywającym nowe życie, dające od czasu do czasu znać o swojej obecności poprzez kopnięcie malutką nóżką.

Oboje z żoną zmieniliśmy swoje przyzwyczajenia. O alkoholu i papierosach nawet nie było mowy a nasza kuchnia zaczęła obfitować w zdrowszą żywność. Mniej tłuszczów, więcej warzyw i owoców. W sumie cieszyłem się z tych zmian. Z początku wprawdzie oponowałem nieco, dlaczego oboje mamy rezygnować z tych drobnych przyjemności, ale moja połówka postawiła sprawę jasno. Oboje daliśmy naszemu synkowi nowe życie, więc oboje się poświęcimy i bardziej zadbamy o siebie. A właśnie, czy wspominałem już, że badanie USG wykazało, że będziemy mieć syna?

Tak mijały kolejne dni i tygodnie… Nadszedł czas porodu. Taksówka, szpital, porodówka… Sam poród nie trwał długo. Po około 25 minutach urodziłem Pawła. Razem z żoną bardzo się cieszymy, ja się jednak martwię się, że rozstępy mi pozostaną.

Wrocław, 2006-08-14

Comments

comments